semiona semiona
3309
BLOG

Byłam mężem zaufania w 2011 roku

semiona semiona Polityka Obserwuj notkę 50

Przypomnieć chcę moje doświadczenia z wyborów w 2011 roku. Były nieprawidłowości juz wówczas, ale destrukcja nie tylko przy wyborach pogłębia się... Dodam, że nie byłam po raz pierwszy w komisji. Wcześniej raz mężem zaufania i cztery razy w komisji na różnych szczeblach, w tym raz byłam przewodniczącą OKW, a więc po kilku szkoleniach.

"Byłam w OKW mężem zaufania. W sumie, z przypadku,  wcześniej w komisjach wyborczych różnych  pełniłam różne funkcje - 4razy.  Obecna komisja w dużym mieście w szkole w dzielnicy zabudowanej domkami jednorodzinnymi i blokami kiedyś komunalnymi.

Przekazuję moje obserwacje

Przed rozpoczęciem głosowania.

Byłam wraz z częścią komisji od 6 tej rano.

Po całym dniu (z przerwą na obiad) pobytu z komisją mogę stwierdzić, że większość osób będących w komisji  bywa na wszystkich wyborach (niekoniecznie w tych samych lokalach) i przeważnie się znają.  Większość z nich to nauczyciele, emeryci, młode kobiety. Często są powiązani rodzinnie, ale pracują w różnych komisjach. Dla wielu to okazja by dorobić do swoich środków utrzymania.

Tu chcę powiedzieć, że doceniam ich pracę (w tych wyborach od szóstej do akceptacji protokołu) . Wiem że jest ciężka, odpowiedzialna i mało płatna.

Do tego może być nerwowo, bo mężowie zaufania patrzą im na ręce i zwracają uwagę. I jeszcze nieprzewidziane sytuacje z „wariatami” którzy chcą zakłócić wybory. Mnie zdarzyło się kiedyś, że po zakończeniu i zamknięciu lokalu, chcieli do niego wejść policjanci (?) po cywilnemu machając swoimi odznakami przez szybę.

Lokal był w szkole. Po naszym wejściu stwierdziłam, że urna była już zaklejona na bokach, a wlot urny nie zaklejony. Na moją uwagę, że chcę ją sprawdzić, kartki z podpisami członków komisji i pieczęcią zdjęto, Pieczęć nie była stawiana na skaju kartki i urny tylko na samym papierze. Zwróciłam  na to uwagę i pieczęcie przyłożono właściwie acz niechętnie. Te pieczęcie to były zwykłe kartki pocięte w paski, podpisane i  opieczętowane przez komisję i przyklejone do  urny klejem. Na końcu pakując otrzymane materiały do oddania komisja ze zdziwieniem zobaczyła, ze były też w ich posiadaniu przeznaczone chyba na ten cel kartki papieru samoprzylepnego, które, nie zauważone, nie zostały użyte.

Rano, ta połowa komisji, która przyszła zajęła się liczeniem kart do głosowania. Sprawdzając się nawzajem. Wynik sobie zapisałam, jak również ilość osób upoważnionych na listach.Okazało się, że komisja otrzymała 98% kart do głosowania.

Nagle przewodniczącą zarządziła, ze część kart należy wynieść do innego pomieszczenia – bo nie ma ich gdzie w sali, w której był lokal, schować. Fakt w Sali nie było żadnej szafy. Zaprotestowałam. Pomimo, iż podano argument, że tamto pomieszczenie jest zamykane na klucz (co za naiwność – w szkołach i biurach zawsze są podwójne klucze, a tu w budynku był jeszcze portier, który na pewno ma dostęp do zapasowych kluczy) – powiedziałam, że jeśli karty zostaną wyniesione - wpiszę to do końcowego protokołu. Uwzględniono moja uwagę i karty zostały w sali na stoliku obok komisji.

Część kart opieczętowano przed otwarciem lokalu, a pozostałe do godziny 9tej.

Po otwarciu lokalu

Mąż zaufania jako obserwator, musi naprawdę ogarniać wszystko. W komisji jest od 4ch do 9ciu osób i każda może robić co innego.

Pomimo, że byłam cały czas w lokalu nie wiem kto i kiedy zdjął pieczęć z otworu urny. Nie sądzę aby tam coś zostało włożone. Na to trzeba trochę czasu, ale stwierdzam fakt, że można wszystkiego nie zarejestrować.

Ponieważ najważniejszą czynnością męża zaufania jest obserwacja – zajęłam się tym.

Na wybory przychodzą osoby w większości po mszach. Wtedy przed stolikiem komisji ustawiały się kolejki. Czyli mogę stwierdzić, że są to głównie katolicy. Wynik wyborów tego nie odzwierciedla.

Karty do głosowania na posłów miały charakterystyczny wygląd. Były w postaci broszury, na której zostało umieszczonych w kolejności tyle list ile było w danym okręgu. Każda lista to jedna karta w broszurze.

W mojej OKW nie było kurtyn, ale ekrany, ustawione na stolikach tak, że trzy miejsca były niewidoczne dla komisji, ale pozostałe trzy miejsca już tak. Czasem też wyborcy przysiadali przy moim stoliku bo było drugie krzesło i nie kryli się ze swoim wyborem.

W związku z powyższym widziałam często, kto i na których kartach stawia krzyżyk. A jeśli nie widziałam, to słyszałam szelest przewracanych kart lub rozmowy wyborców.  Moje obserwacje już po pięciu godzinach znalazły potwierdzenie w wynikach.

Raz zaobserwowałam, że jeden z glosujących ma dwie karty do sejmu i potem idzie z nimi w kierunku urny. Zgłosiłam to komisji. Pan kartę oddał, położyli ja na kupkę na stole komisji. Na mój wniosek umożliwiono mi sprawdzenie, ze nie było na niej nic zaznaczone.

Komisja co jakiś czas musiała podawać frekwencję więc liczyła ilość wydanych kart.

Na zaświadczenie głosowało 7 osób, na upoważnienie 2, jedna osoba na paszport.

Chciałam tez podzielić się reakcją wyborców na obecność męża zaufania. Męża zaufania z KW PIS.

Były osoby, które zanim mnie zauważyły pytały komisję, czy jest, bo miał być, niezależny obserwator. Wtedy komisja wskazywała na mnie. Były osoby, które patrzyły z uśmiechem sympatii  i mówiły do mnie by pilnować szczególnie liczenia głosów. Ktoś powiedział, że sam chciał przyjść i obserwować.  Były tez osoby, które jedna drugiej pokazywały mnie sobie uśmiechając się ironicznie i kpiąco. Był też jeden głośny i agresywny komentarz. Nawet starszy członek komisji ironizował, że tylko PIS podejrzewa ich o oszustwo, bo MZ z innych komitetów nie ma. Większość wyborców zachowywała się obijętnie.

Po zamknięciu lokalu – liczenie głosów.  

Generalnie – partyzantka, ogólne dążenie do tego, aby wszystko się zgodziło na końcu i jak najszybciej wyjść do domu.

Najpierw policzono podpisy, czyli ilość wydanych kart.  Potem ilość kart pozostałych. Nie zgodziło się to z liczbą kart, które komisja miała rano. Podpisów było o kilkanaście za dużo. Nie starano się tej rozbieżności wyjaśnić, nawet na moje zastrzeżenie, ze powinno to być zrobione. Stwierdzono, że wszystko „wyjdzie”, gdy policzą głosy.

Wysypano zawartość urny. Część osób siedziała przy stercie i rozdzielała karty do sejmu i senatu, cześć osób zabierała z niej pliki i liczyła na boku. Jeden obserwator ma ograniczone możliwości by to ogarnąć.

Po rozdzieleniu – część komisji zajęła się kartami do senatu, a część do sejmu – rozdzielaniem ich na kandydatów.  Operacja odbywała się na dwóch stołach.  Trochę patrzyłam tu, trochę tam- nie byłam w stanie widzieć wszystkiego, ale nie widziałam jakiś niepokojących zachowań.

Policzono karty do senatu i  przewodnicząca zajęła się sama listami wyborców. Za jakiś czas  oznajmiła, że sprawdziła listy i wszystko się zgadza tj. ilość podpisów z ilością kart do senatu. Zapytałam, w którym wobec tego miejscu znalazła błąd w stosunku do liczenia przed otwarciem urny.Dostałam odpowiedź, ze to nie moja sprawa, że obliczenia w trakcie są robocze i w każdej chwili mogą być zmienione i ważne jest to co w protokole ostatecznym.Poza tym powiedziano mi, że przeszkadzam komisji i zarzucam im oszustwo, że zaraz wezwą komisarza wyborczego itd. Poinformowałam, ze wpiszę w tym zakresie uwagę do protokołu.

Głosy przeliczano. Głosów do sejmu nie rozkładano na kandydatów tylko liczono, po dwóch członków komisji – jedna czytała z karty druga stawiała kreski na kartce. Metoda nie sprawdziła się przy głosach na kandydatów PO, których w mojej komisji było najwięcej. Liczba kresek i kart nie zgodziła się. Wtedy podzielono karty na poszczególnych kandydatów. I znaleziono błąd.

Kiedy ktoś z komisji zapytał czy trzeba posegregować każdy z komitetów w ten sposób, przewodnicząca zaprotestowała. Członek komisji z PIS spytał, czy przeliczyć i posegregować stos kart tego komitety, wice powiedziała, ze absolutnie nie , tam wszystko się zgadza. Widziałam wcześniej, że ona je liczyła. Mimo to karty te sprawdzono.

Wyłapałam niewłaściwe zakwalifikowanie głosów jako nieważnych tych, na których postawiony był w kratce krzyżyk, a nie iks. Komisja uznawała głosy z krzyżykiem jako nieważne. Po mojej uwadze ktoś przypomniał sobie, że na szkoleniu uczono, że jest to jednak głos ważny. Głosy te po mojej uwadze uwzględniono. Jeszcze kilka głosów nieważnych z innych przyczyn okazało się głosami ważnymi.

Muszę powiedzieć, że głosów uznanych jako nieważne nie oceniano komisyjne. Najpierw odkładali je na bok ci członkowie, którzy za takie je uznali, potem oceniała  to przewodnicząca, no ewentualnie z osobą stojącą obok.  Zajmowano się tym w trakcie rozkładania kart. 

To, że w momencie liczenia głosów nieważnych zauważyłam ten ważny głos, to był przypadek, bo nie mogłam być wszędzie w jednym momencie.

Kiedy przeliczono głosy, zapisałam wyniki „robocze”.

Rozpoczęto pisać protokół. Słyszałam, że były jakieś jeszcze niezgodności, zapomniano o osobie z paszportem, czy osobnej liście osób glosujących na zaświadczenie.

Gdy wszystko się zgadzało, przypomniałam przewodniczącej, ze będę chciała wpisać moja uwagę odnośnie liczenia podpisów na początku. Zostałam wspólnym wrogiem. Usłyszałam, że oni też na mnie napiszą, ze przeszkadzałam w wyborach, usiłowałam im organizować czy raczej dezorganizować pracę. Usiłowano uzyskać zapewnienie członka komisji desygnowanego przez PIS, że on się też z nimi podpisze.

Dowiedziałam się, że opóźniam zakończenie zdania protokołu o kilka godzin, a oni przecież idą rano do pracy. Łącznie z przybyłym informatykiem oceniono mnie jako awanturniczkę i szkodnika. Jeden bardzo starszy pan, który jak mówił, bywa w komisjach od zawsze,  pytał co chcę przez to osiągnąć i stwierdzał, że pewnie dostanę nagrodę od Jarka.

Tu na marginesie, przekazuję, że kolega, który był MZ w innej komisji i mając zastrzeżenia, wpisał je do protokołu, był poddany podobnej presji. Do lokalu jego komisji przyszła nawet  członkini innej komisji (w szkole były dwie komisje w różnych salach), a odbywało się to w trakcie liczenia głosów, by zniechęcić go do tego i  wyrazić, co o tym myśli.

Wpisałam moją uwagę. I potem czekaliśmy na wysłanie protokołu drogą elektroniczną do okręgowej komisji.

Nie umożliwiono mi odpisania wyników z protokołu. Zrobiłam zdjęcia po wywieszeniu go na drzwiach.

Wyniki

Wyniki potwierdziły moje obserwacje wzrokowe i słuchowe.

Frekwencja – 63%

PIS   – 21%

PJN   - 3%

SLD  – 4,%

RPP – 10%

PSL -  1%

PPP  – 0%

PO  – 58%

Głosów nieważnych: sejm 3%, senat – 3%

Wnioski zostawiam czytającym."

 

semiona
O mnie semiona

każdego poranka dostaję szansę na nowe życie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka